fbpx

"Miejscem gdzie masz najwięcej do zrobienia, jesteś Ty sam."
- Kurt Tepperwein

– Czy to tutaj można zająć kolejkę w celu złożenia ofiary?
– Tak, dokładnie! Będzie Pani za mną. Jestem 852, a Pani będzie 853.
– Ojej… To kiedy ta moja kolej nadejdzie?!
– Proszę się nie martwić, tu szybko idzie. A w imię czego składa Pani swoją ofiarę?
– Ja, w imię miłości. A Pani?
– A ja w imię dzieci. Dzieci to dla mnie wszystko!
– A Pani co chce oddać w ofierze?
– Swoje życie osobiste. Najważniejsze, by dzieci były zdrowe i szczęśliwe. Wszystko, wszystko im oddam. Jeden bardzo dobry mężczyzna zaproponował mi małżeństwo – nie zgodziłam się. Nie mogę przecież dzieciom ojczyma przyprowadzić! Z ulubionej pracy też zrezygnowałam, ponieważ dojazd daleki. Zatrudniłam się jako sprzątaczką w przedszkolu, wszystko by mieć dzieci na widoku, czyste i nakarmione. Dla nich wszystko! Sama nie potrzebuję.
– O, doskonale Panią rozumiem. Ja w ofierze chcę oddać swoje nowe relacje. Tak naprawdę, między mną i mężem to już dawno nić nie ma. On ma inną kobietę… U mnie też niedawno mężczyzna się pojawił, ale… Gdyby to mąż odszedł pierwszy… Ale on nie odchodzi! Płacze, mówi, że przyzwyczaił się do mnie. A mnie jest go szkoda! Przecież płacze… No i tak żyjemy…

Otwierają się drzwi, głos woła: „Numer 852, prosimy wejść!”

– Oj, idę. Tak się denerwuje! A co jeżeli nie przyjmą ofiary?!

Nr. 853 wciska się w fotel i czeka na swoją kolej. Czas ciągnie się nieubłaganie…
Wreszcie drzwi gabinetu się otwierają, wychodzi Pani Nr 852.

– I jak? Co?! Co Pani powiedzieli?! Przyjęli ofiarę?
– Nie… Tu, jak się okazuje, obowiązuje okres próbny. Odesłali, by to przemyśleć jeszcze…
– Ale jak to, dlaczego? Nie można od razu?
– Och kochana, zadali mi pytanie: „Czy dobrze się Pani zastanowiła? To decyzja już na zawsze!”
Odpowiadam im: „To nic! Dzieci wyrosną, docenią to z czego matka dla nich zrezygnowała”.
A oni na to: „Proszę usiąść i popatrzeć na ekran”.
A tam taki dziwny film! O mnie… Tyle, że dzieci już były dorosłe. Córka wyszła zamąż i mieszka za siedmiogórogrodem, syn dzwoni raz na miesiąc i to z przymusu, synowa rozmawia „przez zęby”… Mówię do syna: „Dlaczego Ty synku tak mnie traktujesz? Za co?!” No co on do mnie: „Nie wtrącaj się mamo do naszego życia do licha! Czy Ty nie masz się czym zająć?!”
Wychodzi na to że, dzieci nie doceniły mojej ofiary… Czyżby starałam się na próżno?

Nagle wołają z gabinetu: „Następny! Nr 853 prosimy!”

– O rany, teraz ja… Boże, Pani mnie zupełnie wytrąciła z równowagi…  I co teraz? Nie ważne… Idę!

 – Proszę usiąść. Co składa Pani w ofierze?
– Nowe relacje…
– Oczywiście. No cóż, prosimy pokazać.
– Proszę… Co prawda nie są one wielkie, ale za to bardzo sympatyczne. Świeże, niezagmatwane, dopiero pół roku temu się poznaliśmy.
– A w imię czego chce Pani z nich zrezygnować?
– W imię zachowania rodziny…
– Czyjej ? Pani rodziny? Czy jest potrzeba w jej zachowaniu?
– No tak… Mąż ma kochankę, już dawno do niej biega, kłamie cały czas, już nie mam sił…
– I co Pani na to?
– Ale co ja? Pojawił się w moim życiu inny mężczyzna i tak jakby dobrze nam razem.
– I właśnie tę relację chce Pani złożyć w ofierze?!
– Tak… po to, by rodzinę zachować.
– Czyją?! Przecież Pani sama powiedziała, że mąż ma inną kobietę, a Pani innego mężczyznę. W takim razie gdzie tu rodzina?
– Formalnie dalej jesteśmy mężem i żoną! A więc, rodziną.
– Czyli taki układ Pani odpowiada?
– Ależ skąd! Jak taki stan rzeczy może odpowiadać? Ciąglę tylko płaczę i zamartwiam się!
– Ale nie chce Pani wymienić tego na nowo-powstałą relację?
– Ta nowa nie jest jakaś głęboka, tak tylko – spędzanie czasu… Nie będzie mi szkoda!

– No cóż, skoro Pani nie szkoda, to nam tym bardziej. Proszę złożyć tę ofiarę.
– Ale powiedziano mi, że tu jakiś film pokazują. O przyszłości! Czemu mi nie pokażecie?
– Filmy mamy różne. Dla kogoś ten o przyszłości, dla kogo innego o przeszłości… Pani możemy pokazać o teraźniejszości, dobrze? Proszę oglądać.

– Ojej! Przecież to ja! Czy ja tak wyglądam? To nie jest prawda – ja dbam o siebie!
– To jest projekcja Pani duszy na wygląd zewnętrzny.
– Naprawdę? Ale dlaczego w ten sposób: ramiona do dołu, usta w linijkę, smutne oczy, zaniedbane włosy…
– Właśnie tak wyglądają ludzie, gdy ich dusza płacze…

– A co to za chłopczyk? Taki słodki… Jak on się do mnie tuli!
– Nie poznała Pani? To jest Pani mąż w projekcji duszy.
– Mąż? Co za bzdura?! Przecież mój mąż jest dorosłym mężczyzną!
– Lecz w środku to dziecko. Proszę spojrzeć, tuli się jak do mamusi.
– No tak… właściwie to on i w życiu jest taki… Ciągle się tuli…
– Czyli nie Pani do niego, a on do Pani?
– Ja od dziecka jestem nauczona, że kobieta powinna być silniejsza, mądrzejsza, bardziej zdecydowana. Kobieta powinna strzec rodzinę, nakierowywać męża.
– No więc tak właśnie jest. Silna, mądra i zdecydowana mamuśka kieruje swoim chłopczykiem-mężem. Jak trzeba to nakrzyczy, pogłaska, da klapsa ale i wybaczy. Więc czego Pani chce?
– Bardzo ciekawe… Lecz nie jestem jego mamusią, jestem jego żoną! A tu na ekranie… Wygląda na takiego niewinnego, a za chwile znowu do swojej łachudry pobiegnie, a ja i tak go kocham…
– Oczywiście, tak to wygląda: chłopczyk pobawi się w piaskownicy, a potem wróci do domu, do mamusi. Popłacze się w fartuszek, przeprosi…
Koniec filmu. Musimy finalizować nasze spotkanie.
Będzie Pani nową miłość oddawać w ofierze? Czy nie rozmyśliła się Pani?

– A przyszłość? Czemu mi przyszłości nie pokazujecie?
– Jej to akurat Pani nie ma. Przy takiej rzeczywistości ucieknie Pani wyrośnięty „maluszek”, jeśli nie do innej kobiety, to w chorobę, bądź jeszcze gorzej – w nicość. Krótko mówiąc, znajdzie sposób oderwać się od spódnicy mamusi. Przecież on też chce dorosnąć…
– No to co mam zrobić? Po co w takim razie siebie będę składać w ofierze?
– To już jest Pani decyzja. Może Pani woli być mamusią, nie żoną.
– Ależ nie! Mnie podoba się bycie kochaną kobietą!
– Ale mamusie też bywają kochanymi kobietami, nawet bardzo często. Więc jak? Jest Pani gotowa złożyć ofiarę w imię tego, co Pani ma i po to, by mąż zostawał „maluchem”?
– Nie… nie jestem gotowa. Muszę to jeszcze przemyśleć.

– Ależ oczywiście. Dajemy czas na przemyślenie.
– A czy jakieś korzystne rady też dajecie?
– Chętnie i z przyjemnością.

– Proszę mi powiedzieć, co mam zrobić, by mąż… no.. wyrósł, czy jak?
– Chyba trzeba przestać być mamusią. Spojrzeć na siebie i nauczyć się być Kobietą! Uwodzicielską, ekscytującą, tajemniczą i pożądaną! Taką, którą mężczyźnni chcą obsypywać kwiatami i śpiewać serenady, a nie taką, przy której jedynie można wypłakać się i wtulić w ciepłą, miękką pierś.
– Tak? Myślicie, że to pomoże?
– Zwykle pomaga, lecz pod warunkiem, że wybierze Pani bycie Kobietą.
– Jeśli nie, prosimy wrócić! Pani nowe relację są bardzo cenne, z zadowoleniem je przyjmiemy. Wie Pani, ile ludzi na świecie o takich marzy?! Więc, jeżeli tylko zechcę Pani je oddać potrzebującym, to zapraszamy!
– Przemyślę to…

Nr 853 trochę zagubiona wychodzi z gabinetu, kurczowo przyciskając do piersi swoje relacje. Nr 854, mdlejąc od zdenerwowania, wchodzi do gabinetu.

– Jestem gotowa oddać w ofierze swoje zainteresowania, żeby tylko mamusia się nie smuciła.

Жертва Drzwi się zamykają. Więcej nie słychać nic.
Korytarzem przechadzają się ludzie, ściskając swoje: marzenia, umiejętności, karierę, talenty i możliwości – wszystko to, z czego ofiarnie są gotowi zrezygnować…

 

Biznes, Inspiracja, Sukces

Edukacja, treningi, szkolenia on-line.

Zarejestruj się